wtorek, 28 czerwca 2011

Kilka słów o projektowaniu

Otóż moje obserwacje są takie, że projektuje teraz prawie każdy, kto podróżuje. Nasze wielkie himalaistki czy wspinaczki jak Kinga B. i Martyna W. (szczerze to po prostu nie wiem czy mogę tu podawać nazwiska, a z drugiej strony tekst jest bardziej wiarygodny, gdy poda się konkretne przykłady :)) projektują na okrągło, nasi żeglarze (nie podam nazwisk bo nie pamiętam) nie pozostają w tyle, a na Kolosach ile się słyszy o najróżniejszych projektach! Projekt przejścia tego, przepłynięcia tamtego czy przejechania czegoś innego już nikogo nie dziwi. Jeremy Clarkson się śmieje, a Marta mu wtóruje, że niedługo nie będzie już nic nowego do zaprojektowania, wszystko co racjonalne będzie już zrealizowane i dlatego ludzie zaczną (ba! już zaczęli) kombinować. I tak w przeciągu najbliższych 5 czy 10 lat na pewno usłyszymy o gościu, który w swoim projekcie chce przejść przez jakąś pustynię na końcu świata... a usłyszmy o nim dlatego, że będzie pierwszym, który dokona tego tyłem, co piąty krok robiąc przysiad. Możemy też być pewni, że znajdzie się jeden śmiałek, który spróbuje dopłynąć do wszystkich wysepek greckich na kajaku, ale zamiast wiosła będzie miał, nie wiem, sitko, a zamiast kotwicy imadło. Niewątpliwie będzie to pierwsza wyprawa tego typu... Ludzka wyobraźnia jest tu nieograniczona, i bardzo dobrze.

Trochę mi główna myśl uciekła... Chodzi mi o to, że tak popularne obecnie określenie "projekt" na coś, co stanowi ucieczkę od pracy, co ma kojarzyć się z wolnym czasem, wypoczynkiem i podróżami brzmi śmiesznie, ale z drugiej strony jest bardzo trafne. Szczególnie tam, gdzie planowanie i przygotowywanie wszystkiego jest bardzo obszerne. Naprawdę, mówię to z pełną powagą. Wyszukanie i przebrnięcie przez gąszcz informacji w necie, rezerwacja tego, co trzeba zarezerwować, przygotowanie ekwipunku (to słowo ewidentnie pasuje do słowa projekt) i siebie (np. kondycyjnie) w warunkach ograniczonego czasu i zasobów finansowych zaczyna przypominać jakiś cholerny projekt! Bez listy i harmonogramu się nie obejdzie! ;)

Dlatego nie chcąc pozostawać w tyle za obecnymi trendami, również naszą wycieczkę nazwałem projektem. No bo jak inaczej? Wycieczka jest trochę infantylna, wyprawa brzmi bardzo poważne, a nawet dramatyczne, podróż jest staroświecka (kto teraz jeździ w podróż?!), a urlop nie przekazuje żadnych informacji - to po prostu musi być projekt i już! Projekt Islandia 2011 :P

Btw. bardzo ciekawy projekt ma się rozpocząć lada moment. Polacy (jako pierwsi!) chcą opłynąć na kajakach archipelag Svalbard (to tam gdzie jest Spitsbergen). Trzymam mocno kciuki. Możecie poczytać więcej np. tutaj i tutaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz