No właśnie, podobno są przysmakiem. Podobno, bo my ich oczywiście nie próbowaliśmy ani nawet nie widzieliśmy w żadnym menu (generalnie tam gdzie jadaliśmy w menu królowały pizze i hot dogi, a więc ciężko o puffina w tego typu "restauracjach"). Niestety z uwagi na swoje kształty, maskonury latają dość ociężale i są mało zwrotne. Można je zatem złapać w siatkę podobną do siatki na motyle. I tak się je łapie. Maskonury są tradycyjną potrawą na Islandii i pewnie tylko dlatego, że mają tam tak dogodne warunki do bytowania, jeszcze nie wyginęły.
Dla zobrazowania o czym mówię i o tym, jak popularne jest to zjawisko polecam filmik z Gordonem Ramseyem w roli głównej: http://www.youtube.com/watch?v=AAIaZdxYzqY . Wyczytałem również, że gdy szukał maskonurów na klifach, spadł z jednego z nich (z klifu, nie z maskonura) do wody i prawie utonął. Solidnie się przy tym poturbował, a jeden wkurzony maskonur ugryzł go na dodatek w nos :) (http://www.telegraph.co.uk/news/celebritynews/2464417/Gordon-Ramsay-nearly-dies-after-cliff-fall.html).
My się ograniczyliśmy do tego, do czego na szczęście ogranicza się większość turystów, czyli do robienia fotek i filmowania tych wdzięcznych modeli. Krótki filmik nakręcony naszym aparatem (d90 ze stałką 35 mm rulez!) i kilka fotek możecie zobaczyć tutaj:
| Podczas robienia fotek w najbezpieczniejszej i najwygodniejszej pozycji :) |
No to seria maskonurów:
Z klifów Látrabjarg aktywnie korzystały również owce:
A same klify wyglądają tak:
PS. Podziękowania dla Oskara za pożyczenie obiektywu 35 mm. Fantastycznie maluje!










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz